Jest taka bajka, którą znacie. Historia Pięknej Księżniczki, która na wysokiej wieży czeka na Dzielnego Rycerza.
Ona inspiruje marzenia i intensywnie przemawia do wyobraźni. Szczególnie, że pierwszymi odbiorcami są dzieci, których świat dopiero powstaje (także dzięki bajkom). Problem może pojawić się jak dorosną, i nie dość, że nadal wierzą, to jeszcze zaczynają uczestniczyć.
W świecie dziewczynek pozostaje przekonanie, że niesłychanie ważne jest "Piękna". To notabene prawda. I doświadczenia ze społeczeństwem zdają się to dziewczynkom intensywnie potwierdzać. Do tego stopnia, że notorycznie się zastanawiają, czy są "wystarczająco". Zazwyczaj dochodzą do wniosku, że nie i to bywa duży problem. Stąd moda, zabiegi, treningi, kosmetyki. Słusznie.
W bajce nie zwracają jednak uwagi, że najpiękniejsza jest ta prawdziwa, która autentycznym uśmiechem zaświadcza, że jest szczęśliwa (nie tylko z tego jak wygląda). Inaczej żadne techniki i tak nie dadzą pożądanego efektu. Szczery uśmiech dopiero uruchamia ten mechanizm. Poważnie.
Schody na wieżę zaczynają się w momencie, gdy się okazuje, że jeszcze ważne jest "Księżniczka". Innymi słowy wystarczająco dumna i niezainteresowana. Że oficjalnie najważniejszym kryterium selekcji będzie dla niej "jak bardzo Rycerz się postara".
Przyglądanie się jaki to jest "Rycerz", jako człowiek, jest gdzieś na drugim planie. Najpierw niech się postara, a potem to się zobaczy. Przecież nic mu nie obiecywałam.
Jak "Rycerz" potem spotka taką "Księżniczkę", co wcześniej inny Śmiałek przekonał ją (na jej warunkach) wyłącznie zaangażowaniem, to proces zdobywania zaczyna się od reanimacji emocjonalnej takiej (zdruzgotanej) "Księżniczki", która ma ogólnie dość wszystkich "Rycerzy". Bo to świnie. Nie każdy tak chce, a niewielu potrafi reanimować. Czas karencji około roku.
Prawdziwa tragedia zaczyna się jak chłopak uwierzy też w tą bajkę (a chłopaki kiedyś jako dzieci te same historyjki przerabiali). I jako "Rycerz" uwierzy, że żeby zdobyć "Piękną" to się najpierw musi "wykazać". No żeby nie-wiadomo-co.
Wielu kombinuje przy okazji, że "okej ona nie może się tak od razu zgodzić", więc ja muszę postarać się bardziej. Do ilu to sytuacji doprowadza, że ona naprawdę nie chce, a on tym mocniej się stara, trafiając w próżnię, a potem to już tylko w irytację i poczucie winy?
Wymaga trochę doświadczenia albo zdrowego podejścia do tych bajek, żeby się zorientować, że:
1) Jak którakolwiek ze stron wchodzi w którąkolwiek z tych ról ("Księżniczka", "Rycerz") a nie wygląda to na flirt, to sytuacja nie jest zdrowa.
2) Jeżeli "Księżniczka" nie dała się poznać (bo uznała, że to by być może cokolwiek mogło oznaczać - już sam fakt dopuszczenia do poznawania się) to jej samotne pocieszanie się potem przed telewizorem, z dużym pudełkiem lodów czekoladowych na kolanach zadaje się mieć tam swoje źródło.
3) Jeżeli "Rycerz" uwierzył, że się musi postarać i nie daj Boże się nakręcił, to prawdopodobnie wylądował w worku z napisem "nudne, nie dotykać". I gdzieś w nim potem rośnie pretensja do świata, że jak to, dlaczego, skoro on tak bardzo się starał. A nie zauważa, że może właśnie za bardzo.
Ponieważ tyle bajkowych postaci dookoła to naprawdę piękny i wyjątkowy moment jak dwoje ludzi spotka się (!) na ziemi, bez kostiumów i ze szczerą intencją poznania się. Przy wysiłku obopólnym.
Żeby na zdrowych zasadach zobaczyć co z tego wyniknie.
Czego wszystkim życzę.
I żyli długo i szczęśliwie. Albo nie. Bo różnie bywa.
-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.
8 komentarzy:
Bajki nie są złe. Myślę, że problem nie leży w bajkach, a w elementach bajek, na których się skupiamy. Piszesz o staraniu się o Księżniczkę przez Rycerza. Gorzej, że większość współczesnych "Rycerzy" rozumie to jako konieczność popisywania się. Nie chodzi też o kwiaty, czekoladki etc. A koncepcja bycia dobrze wychowanym dżentelmenem wobec kobiety i stawanie w jej obronie (nie chodzi o bicie się bez powodu, ani o bicie się w ogóle, a raczej o dbanie o jej bezpieczeństwo, np. nie pozwalanie, by wracała sama po nocy itp) nie jest chyba taka zła ;).
Chodzi, z grubsza, o to, żeby mężczyzna był mężczyzną, a kobieta kobietą. Kiedyś chyba rozmawialiśmy o tym, że ostatnio to coraz rzadsze. Mężczyźni są coraz bardziej zniewieściali, a kobiety są coraz bardziej męskie. Niedługo to kobiety będą musiały odprowadzać wieczorami mężczyzn pod dom ;)
Bajki nie są złe! Ja je popieram w całej rozciągłości.
Słusznie. Faktycznie chodzi o to, żeby być kobiecą i męskim a nie odwrotnie.
Skąd pomysł, że kobiety mogłyby "musieć" odprowadzać wieczorami mężczyzn pod dom? Ja bym się obawiał momentu, w którym one by wpadły na taki pomysł i poczuły potrzebę.
No chyba, że chodziłoby o wspólnie pożądaną sytuację, kiedy to ona u niego zostanie do rana ale to już inna bajka :)
Chodziło mi o sytuację, w której zniewieściały Rycerz potrzebuje Księżniczki-ochroniarza :)
Skleiłem! Stąd zastrzeżenie.
Pytanie czy on by ją poprosił (o ochronę) czy z jakiś przyczyn to byłaby jej inicjatywa (opiekuńcza).
To by wskazywało czy on bardziej zniewieściały, czy ona zsamczała :)
A jeśli i on i ona jednocześnie?
To może to jest dla nich jakaś opcja?
Ale czy to nie przerażające nieco?
Myśle ze ten rycerz z bajki to ciul że ugania się za taką księżniczką!
I my też tego Tobie życzymy!
Prześlij komentarz