niedziela, 10 kwietnia 2011

10 kwietnia (z dołu)

Jest takie uczucie jak gra Twoja drużyna a stadion jest wypełniony po brzegi. Kilkadziesiąt tysięcy kibiców zaangażowanych w doping tak, że wygrana jest dla nich w tej chwili rzeczą jedyną i najważniejszą. Pada bramka i otoczenie eksploduje. Ziemia drży, ludzie w jednym spontanicznym wyskoku i ogłuszające "JEEEEST!!!!".

Albo jak w sektorze gości pojawia się "wróg" czyli kibice przyjedni. I równie energicznie większość stadionu łączy się w agresywnym i niszczącym "WYP***LAJ!!" na powitanie. Ciarki przechodzą przez plecy.

Euforia i agresja. W tłumie działają dużo mocniej i takich emocji jest więcej. W trochę innym klimacie, ale uniesienia żałobne i wzruszające z innych powodów, miewają podobną mechanikę. Też potrafią zahipnotyzować. To bezwiednie przyciąga jak magnes. Stąd takie liczne zgromadzenia jak np dzisiaj pod pałacem.

Psychologia tłumu fascynuje.

To niesamowite, że ludzie potrafią się tak zaangażować w sytuacje, które obiektywnie ich nie dotyczą aż tak, jak by się im instynktownie wydawało. Albo precyzyjniej: podczas gdy jest dużo więcej sytuacji gdzieś bliżej każdego z tych ludzi, którymi to sytuacjami warto byłoby się zająć wykorzystując tą samą energię.

Gdzie są granice żałoby po kimś, komu przydarzyła się śmierć (ludzka rzecz, każdego z nas czeka), kogo znaliśmy wyłącznie z ekranów telewizora albo ze zdjęć w gazetach?

Rozumiem, że wielu ludzi, którym udziela się ten nastrój to ci, którzy równie mocno przeżywają na co dzień losy pani Balbinki z serialu "Nie pamiętam tytułu" ale to przecież nie tylko oni.

Skąd w ludziach taka intensywna potrzeba kultu? Nie mylić z wiarą.

Przecież oni skłonni by byli się modlić do wraku samolotu, gdyby tylko był w pobliżu. Niektórzy z nich stali kilkadziesiąt godzin, żeby przez 5 sekund zobaczyć trumnę człowieka, którego nigdy nie poznali.

Jakie tęsknoty ludzie w ten sposób realizują?

Czy nie jest to niesamowita potrzeba uczestniczenia w czymś doniosłym? Bycia w grupie? Przekonania o tym, że jest się dobrym człowiekiem (skoro walczy się o "prawdę" czegokolwiek by się przez to nie rozumiało)?

Jeżeli w ten sposób ludzie mogą być chwilę razem albo na fali emocji (nawet niezdrowych) nabrać jednak energii do ruszenia w jakimkolwiek kierunku, to to jest dobre. I fajnie, że jest.

Gorzej jak ktoś nie zna tego mechanizmu i nagromadzi tych emocji ponad miare a potem nie przekieruje, tylko go rozsadzą.

A niestety jak znam życie, to sporo takich będzie. No ale to już ich problem.

Nie nasz. Każdy musi sam.

+

Spojrzenie społeczne (z góry): Przeczytaj tutaj.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

3 komentarze:

Osa pisze...

A może napiszesz o Staruchu?

libero80.blogspot.com pisze...

To człowiek, który realizuje się organizując zadymy na stadionie. Tam jest kimś i ma posłuch. Więc tym bardziej się nakręca. A, że klub zależy od kibiców to co by chłopak nie zrobił, raczej włos mu z głowy nie spadnie (szczególnie, że zdaje się jest łysy). Co jakiś czas obie strony sprawdzają na ile mogą sobie pozwolić. I ten sprawdzian wypada jak widać na korzyść (pseudo)kibiców. Też ciekawe czasem do popatrzenia.

Unknown pisze...

w końcu jakaś sensowna wypowiedź na temat 10 kwietnia.. dzięki Tadek!

Prześlij komentarz

Popularne (ostatni miesiąc)