Jest takie uczucie jak stoisz nad przepaścią, która jest kilometr w dół i setki kilometrów w dal. Cisza, delikatny powiew wiatru leniwie kołysze skromną roślinnością dookoła w tempie niczym twój wdech i wydech. I oszałamiająca przestrzeń. Pozornie statyczna chwila a jednak emanująca niesamowitą energią, bezkresem i nieskończonością.
Jest też uczucie jak jedziesz samochodem po autostradzie przez pustynie, która ciągnie się i wydaje nie mieć końca. Po lewo, po prawo niewiele raptem czasem jakieś kaktusy, być może gdzieś w oddali majaczące szkice skalnych krajobrazów ale żadnej cywilizacji. Bardzo sporadycznie mijasz z naprzeciwka jakieś inne pojazdy. I nie ma tam żadnego miejsca gdzie można się spodziewać jakiejkolwiek kontroli. Otwierasz szeroko okna, podkręcasz swoją ulubioną muzykę i tylko od ciebie zależy jak szybko pojedziesz, kiedy się zatrzymasz, skręcisz a kiedy zawrócisz. Przyśpieszasz, wiatr rozwiewa ci włosy i czujesz, że możesz wszystko. I że nie istnieją żadne ograniczenia.
Jest takie uczucie jak grasz z kimś w drużynie i to jest mecz w którym zupełnie nie jesteśmy faworytami. Rywal to lider tabeli po półmetku sezonu bez strat punktowych chociażby w postaci remisu. I czujesz respekt. I widzisz jak tego dnia twoi koledzy z boiska są dodatkowo zmotywowani. I jak udaje się w pierwszej połowie niebywałym zaangażowaniem i koncentracją wytrzymać napór przeciwnika. Jak z każdym zagraniem, które (kto by się spodziewał!) wychodzi coraz bardziej i jeszcze większa jest determinacja. I jak od czasu do czasu udaje się skontrować. I jedna z takich kontr przynosi bramkę! I jak to uskrzydla. I jak bronimy wtedy jeszcze bardziej. Po meczu w szatni każdy czuje że był tego dnia w drużynie. Prawdziwej, Faworyci - My 0:1 (0:0)! Takiej, która może dużo więcej niż suma indywidualnych możliwości każdego z zawodników. Że możesz tam poczuć się bezpiecznie i po prostu dać z siebie wszystko. Bo jesteś prawoskrzydłowym a na lewym skrzydle, na obronie i w ataku chłopaki bez kalkulacji na 102% grają razem z tobą. I że pomimo, że to amatorskie rozgrywki to i tak wiesz już na pewno co czuli Mistrzowie Świata.
Pewnie jest więcej takich momentów i każdy odnajdzie swoje gdzieś indziej. To co je łączy, że one raczej nie działają w pojedynkę. To prawdziwy skarb mieć kogoś obok siebie, kto poczuje wtedy tak samo. I bez zbędnych słów wystarczy jedno spojrzenie sobie w oczy żeby się przekonać, że każdy z nas wie o co chodzi.
Życzę wam i sobie takich przyjaciół, partnerów życiowych i partnerów w interesach. Bo to niesamowite jest wtedy. I superenergetyczne.
-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz