czwartek, 31 marca 2011

Zmiany

Znalezione na rysunku Marka Raczkowskiego (na Facebook profil "Marek Raczkowski rysuje najfajniej").

Ankieta:

Zmiany są potrzebne/niepotrzebne*


*) Niepotrzebne skreślić.




------------------------------------------------- Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

środa, 30 marca 2011

Okamgnienie

Przeprowadzono eksperyment i nagrano krótkie filmy z wykładowcami podczas prowadzenia wykładów. Pokazana jest osoba prowadzącego ale nie widać reakcji widowni. Wyłączono przy tym dźwięk, nagrano sam obraz. Filmy miały po 10 sekund.

Pokazano nagrania grupie studentów, która nigdy wcześniej nie miała styczności z tymi prowadzącymi i zapytano jak sądzą - czy ta osoba jest dobrym wykładowcą? Podobne pytanie zadano studentom, którzy przepracowali u tych samych prowadzących cały semestr. Widując się z nimi regularnie przez pół roku. Okazało się, że oceny jednych i drugich były bardzo zbliżone. Podobny efekt po skróceniu filmów do 8 potem 5 a nawet 2 sekund.

2 sekundy niemego filmu wystarczają do wyrobienia sobie intuicyjnie trafnej oceny.

Eksperyment poprowadzono dalej - pierwszej grupie pytanych studentów pomiędzy pokazaniem filmu a ankietą dano do wykonania zadanie matematyczne (innymi słowy czynność wymagającą uruchomienia logicznego myślenia). Co się okazało? Trafność ich ocen spadła.

Jaki z tego wniosek odnośnie możliwości naszej intuicji?

Jak na skuteczność intuicji wpływa racjonalne (logiczne) myślenie?

Więcej o tym i podobnych eksperymentach można przeczytać w książkach Malcolma Gladwella "Błysk! Potęga przeczucia" oraz "Co widział pies i inne przygody".

Warto przy okazji zauważyć jaka ogromna jest siła przekazu niewerbalnego. Badania pokazują, że słowa, które wypowiadamy to raptem 7% komunikatu jaki nadajemy. Zatem wyłączenie dźwięku na filmach niewiele zmniejszyło siłę ich przekazu.

Polecam zobaczyć jak wygląda komunikacja z pominięciem dokładnie tych 7%:





Być może Ty nie rozumiesz. Ale czy one nie sprawiają wrażenia świetnie się dogadujących między sobą? 93%.



-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

wtorek, 29 marca 2011

Druga optyka

Propozycja ciekawego eksperymentu na odczuwanie i punkt widzenia. Przyjmijmy, że fizycznie całe życie jesteśmy cały czas w tym samym miejscu. Wrażenie ruchu (chodzenia, przemieszczania się) wywołane jest przez fakt, że z każdym naszym gestem cały świat dostosowuje się do nas. Krok naprzód oznacza, że kula ziemska i cały wszechświat (z zachowaniem relacji między planetami) obróciły się, dopasowały w wybranym przez nas kierunku o długość kroku.

Fajne uczucie?

A może tak jest naprawdę? Czy są jakiekolwiek argumenty, że mogłoby tak nie być?

Instynktowna reakcja: no dobrze ale dookoła są ludzie to jak to by było, że każdy jest postacią centralną? A nie jest? Tylko w różnych punktach odniesienia. Przecież każdy z nich ma swój własny alfabet spostrzeżeń i wniosków, które tworzą jego świat. Zapytaj studenta, babci i gangstera kto to jest "dobry człowiek" a dowiesz się ciekawych rzeczy. Nie ma dwóch takich samych.

Można się poczuć samotnie? Że każdy inaczej patrzy i można się w tych spojrzeniach nie spotkać? Można. Można poczuć siłę w zauważeniu nareszcie jak ogromny wpływ ma się na swój własny świat? Też można.

A to jedyny świat jaki istnieje. Dbaj o niego, jesteś jego centrum.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

poniedziałek, 28 marca 2011

Tu też reorganizacja

Wydzieliłem wiadome tematy na poprzednim blogu, resztę przeniosłem tutaj. No i jest porządek wiosenny zaawansowany. Poniżej krótka notka z pomysłem na tego bloga. O czym tutaj będzie można czasem poczytać.

***

W emocjach jest energia. One na tym polegają. Czasem tylko ciężko je opanować, bo są jak strumień, który mniej lub bardziej intensywnie ale nieustannie przez nas przepływa. Dobrze jest zatem to sobie obejrzeć i zorientować się co z czego wynika.

Inaczej może się zdarzyć (a obserwacje pokazują, że to dość częste), że niezagospodarowane przeżycia napęcznieją w kimś (w Tobie?) niczym powietrze w przepompowanym balonie. I kiedyś to pęknie z hukiem pod małym impulsem, niczym dotknięcie szpilki. Zdarzyło Ci się tak?

Z drugiej strony jest pomysł, żeby te emocje zaprząc do pracy. Wykorzystać niczym paliwo. W poszukiwaniu sposobów na taką zamianę i dodatkowych inspiracji jest ten blog.

Zapiski z podróży na drodze do zdrowych relacji. Z samym sobą i ludźmi dookoła, bo to poza emocjami i dzięki nim sytuacje, które nas najbardziej dotyczą.

Skoro wpływają na nas przez całe życie tak wyraźnie, to być może warto je lepiej poznać?

Pozdrawiam!



-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

piątek, 25 marca 2011

Poza schematem

Wczoraj był fantastyczny dzień. Spędzony ze znajomymi w 6 kolejnych miejscach. Improwizowana impreza od 10 rano przedłużyła się do 10 wieczorem. Niestandardowo ale to najlepszy dowód, że można i tak. Przy okazji: ktoś wie dlaczego imprezy nie zaczynają się wcześniej? Np o 19 zamiast o 23?

W godzinach urzędowych delektowaliśmy się możliwością samodecydowania o czasie pracy. Niektórzy (tymczasową) przerwą w aktywności zawodowej, po prostu wolnym dniem albo przerwą na kawę. I luksusowym uczuciem swobody jaka z tego wynika. Pełen relaks.

"Chciałbym skończyć jakieś studia, znaleźć pracę na etacie. 8-17+ w korporacji albo w budżetówce raczej nie będzie to za przyjemne. Jakoś wytrzymam. Potem weź kredyt. Żeby go spłacić trzeba będzie więcej zaakceptować, będzie mniejsze pole manewru. I już tylko wytrzymać do emerytury."

Uznaliśmy, że słaby pomysł, jeżeli tylko można nie. Chociaż czasem inaczej jest ciężko podwójnie. Bo okoliczności. Ale nie ma takiego punktu, z którego nie da się zrobić 1 kroku naprzód. W pożądanym kierunku. Liczni najbogatsi bankrutowali kilka razy w życiu.

A gdzieś tam jest energia tworzenia i wiatr we włosach. Działanie, które ma sens i daje satysfakcję. Wolność poza schematem. Sprawdziliśmy.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

czwartek, 24 marca 2011

Twoje 134

Jakiś czas temu wspomniałem tutaj, że wybieram się na wydarzenie reklamowane jako Największe Motywacyjne w Polsce - "Podróż Bohatera", organizowane przez Mariusz Szuba Team. Odbyło się w poprzednią sobotę więc kilka słów na ten temat.

Siłą tego częściowo interaktywnego widowiska jest umiejętność uruchamiania emocji. Autentycznych. Przy czym (co ważne) w zupełnie bezpieczny dla komfortu uczestników sposób. W ten sposób niektóre emocje, z którymi sobie nie radzimy można lepiej poznać i się z nimi oswoić (zaprzyjaźnić?). Te przyjemne można sobie utrwalić. I w ogóle fajnie jest się z nimi przy okazji spotkać.

Jest okazja doświadczyć stresu przed wystąpieniem publicznym (podobno na skali stresu wyprzedza śmierć o 2 pozycje) ale i przenieść się na stadion, na którym odbierasz nagrodę za swoje osiągnięcia, a 2000 ludzi bije ci brawo. Oba (podkreślam): w sposób bezpieczny dla komfortu uczestników.

Szczególnie do wyobraźni przemówił mi fragment dotyczący sposobu postrzegania przez nas świata. Otóż w każdej chwili dociera do nas niezliczona liczba bodźców i informacji z zewnątrz. Kolory, dźwięki, słowa ale i cała masa takich, na których przeważnie się nie skupiamy np siła nacisku na krzesło, na którym siedzimy.

Umownie można przyjąć, że jest to transfer danych rzędu 2 milionów bajtów na sekundę. I to trafia do naszej podświadomości. Tymczasem świadomie rejestrujemy... 134. To oczywiście umowne wielkości ale intensywnie pokazują proporcję, z którą myslę, że intuicyjnie się zgodzimy.

Jest niesłychanie mało prawdopodobne, że spotkasz kogoś, kto widzi świat tak jak ty. Ponieważ to takie trudno osiągalne, być może dlatego takim przyjemnym uczuciem jest empatia. Kiedy chociaż przez chwilę mamy wrażenie (a to raczej tylko wrażenie), że ktoś drugi w danym momencie odczuwa tak samo jak my.

Tym bardziej niedorzeczne jest oczekiwanie, żeby ktoś drugi przyjął twoje 134 za swoje. No nie tak?

Kurcze... można się poczuć osamotnionym.

Z drugiej strony: dostrzegasz jakie tu jest ogromne pole możliwości do rozkładania akcentów na co byś chciał zwrócić uwagę? Zobacz inne 134 a świat zmieni oblicze. Nawet w okamgnieniu. Chociaż tutaj nie jest ważne w jakim czasie. Tylko, że w ogóle naprawdę ty o tym decydujesz. I nikt inny.

Niektóre rzeczy w Podróży Bohatera mnie drażniły, nie wszystkie mi się podobały. Ale z nastawieniem wybrania sobie tego, co tam ci się może przydać myślę, że warto raz się tam wybrać i ocenić samemu. Bo jest tam co znaleźć.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

środa, 23 marca 2011

Aikido inspiracja

Aikido to metoda obrony oparta na pomyśle wykorzystania siły przeciwnika. Skoro rzucił na szalę swoją energię, to można spróbować przekierować ją nie tak jak by chciał, tylko jak my byśmy woleli. I można to zrobić całkiem na spokojnie.

*

Atak nie musi być fizyczny. Na co dzień przecież częściej zdarzają się ataki słowne. Znasz to uczucie jak ktoś wycelował w ciebie strumień agresji, której akurat miał w nadmiarze? Albo jak trafiło cię z rykoszetu? Instynktownie wygląda to na zobowiązanie do podobnie zbrojnego odwetu. A może to tylko taka propozycja? To znaczy, że moża ją przyjąć albo odrzucić? Można w to po prostu nie wejść. Jak to wtedy wpłynie na napastnika? Zdarzyło się, że ktoś nie wszedł w twoją agresywną grę?

*

Negocjacje, sytuacja gdy ktoś mówi "nie". Nieprzyjemnie. Zawsze to jakieś odrzucenie, negatywna odpowiedź, komuś pewnie będzie przykro. Rywalizacja, kto wygrał kto przegrał. To może stresować. Niektórzy, żeby uniknąć odmowy są skłonni przyjąć ustalenia, z których potem nie będą zadowoleni. Winą za to obarczą drugą stronę. Źle to wróży tej relacji na przyszłość.

Tymczasem może można spojrzeć z innej perspektywy? William Ury nazwał ją "siłą pozytywnego nie". W tym znaczneniu "nie" jest równoważne stwierdzeniu "to jeszcze nie jest propozycja optymalna dla obu stron, nadal możemy poszukać lepszej". Współpraca. Czy nie zupełnie inne emocje wtedy? Jeżeli obie strony to rozumieją, jest komfortowo. Jeżeli tylko ty, to zyskujesz przewagę spokoju.

*

Trudne rozstanie. Z rodziną, dziewczyną, z przyjacielem, wspólnikiem czy kimś innym, ważnym. Sytuacja emocjonalna, zranienie, pretensje, złość, duma. Wygląda, że to naprawdę koniec. Zdarzyło ci się napotkać podobne sytuacje, dzięki którym nauczyłeś się, że to tak naprawdę tylko inny etap (żeby nie powiedzieć status) tej samej relacji? Kiedyś być może zobaczycie się po latach w nowych okolicznościach i spokojnie porozmawiacie. Zupełnie inni ludzie. To się naprawdę zdarza.

***

Brzmi prosto ale wcale nie będzie się udawać tak od razu. To duża sztuka.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

poniedziałek, 21 marca 2011

Lament pana Głosa

Jechałem w sobotę samochodem i słuchałem radia. Było trochę po 10 rano i pan Głos demobilizował ludzi, że skoro jest weekend, to spokojnie można spać ile tylko się da, aż do przespania całego dnia.

Przypomniałem sobie wtedy, że ten sam (albo podobny) pan Głos w poniedziałek rano złoży nam kondolencje, że rozpoczął się tydzień (i, że trzeba coś zrobić i że jest to znaczy się coś okropnego).

Myślę, że już od poniedziałkowego przedpołudnia ale na pewno od środy pan Głos będzie odliczał: "wytrzymajcie jeszcze dzisiaj tylko kilka godzin i można pójść do domu" a przekrojowo: "mam dobrą wiadomość - do weekendu zostało już tylko".

Dużo książek i moje własne doświadczenia mówią mi, że nasza podświadomość działa trochę na zasadzie wewnętrznego komputera, który bezrefleksyjnie stosuje się do programów jakie wrzuca nasza świadomość. Przy pomocy słów i myśli. Nie wartościuje czy coś lepiej żeby było takie czy inne. Zakłada, że dostaje sensowne polecenia. I próbuje je wykonywać.

Dla naszej podświadomości "o rany trzeba wytrzymać do 17" albo "już tylko 3 dni do weekendu" to są właśnie takie specyficzne polecenia. Gdzieś w tle będzie pracował taki program.

I tak to ma być? Tak mamy "wytrzymać" do emerytury? A co potem? W ogóle to fajne jest życie na takim "wstrzymanym oddechu" żeby od czasu do czasu zachłystnąć się na chwilę... nic nie robieniem?

Czy pan Głos nas nie kiwa?

Na szczęście może to tylko on nie lubi swojej pracy? A my możemy polubić to co robimy albo poszukać czegoś innego. Trochę tylko uciążliwe bywa puszczanie koło uszu takich nas-nie-dotyczących przepowiedni jak ktoś lubi posłuchać muzyki przez radio. A one się tak regulanie (co tydzień) powtarzają. Niemniej jednak to wysiłek, który warto podjąć.

To będzie dobry tydzień.


PODAJ DALEJ - - - >

piątek, 18 marca 2011

Ochotnicy

Chodziłem kiedyś na zajęcia z improwizacji teatralnej, które zdecydowanie nie należały do łatwych. Ćwiczenia w dużej mierze polegały na pozwalaniu sobie na sytuacje i zachowania, o których od najmłodszych lat uczyliśmy się od świata dookoła, że tak "się nie powinno" i "trzy razy się zastanów".

Ciekawym spostrzeżeniem było po takim kolejnym ćwiczeniu zorientować się, że... nic się nie stało. Nie ma ofiar w ludziach, nie ma nawet rannych i wszystko stoi jak stało minutę wcześniej. Więc być może jednak można tak? Niestety siła przyzwyczajenia i "norm społecznych powszechnie uznawanych za obowiązujące" umocniona latami powtórzeń powodowała, że ciężko było się przełamywać.

Po przedstawieniu nam zasad kolejnego ćwiczenia prowadzący miał zatem dość często problem bo na pytanie "kto zacznie?" zapadała krępująca cisza a uczestnicy błądzili mętnie wzrokiem po podłodze (albo suficie).

Nie wiem na ile mamy wrażenie, że to nasza krajowa cecha, że ciężko u nas o ochotników. Widziałem dużo takich sytuacji. W Ameryce łatwiej. Oni tam na takich szkoleniach (i nie tylko) ścigają się kto pierwszy bo wiedzą, że tylko w ten sposób zrobią krok naprzód. To taka trochę ich cecha wynikająca z historii człowieka, który na Dzikim Zachodzie musiał dawać sam sobie radę. A to się udaje tylko poprzez działanie. Pewnie też efekt ich dumy narodowej (za co ich niektórzy nie lubią a ja akurat podziwiam) i ochoty do sprawdzania się i potwierdzania zaradności. A nie marudzenia i pielęgnowania kompleksów.

Prowadzący zajęcia też był w Stanach i gdy chwila kłopotliwego milczenia przeciągała się bardziej niż to się opłacało, pytał prowokacyjnie: czy są wśród nas Amerykanie?

I to wtedy skutkowało. A z czasem było trochę łatwiej z tym przełamywaniem. Bo to często nie jest tak jak nam się wydaje. Zależy jak na to spojrzeć po prostu.

Więc warto.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

poniedziałek, 14 marca 2011

Byłyśmy kobietami

Nadrobiłem zaległości w filmach wojennych i jestem pod wrażeniem. "Szeregowiec Ryan" i "Byliśmy żołnierzami" to kino jakiego nie znałem. Dostałem nauczkę żeby nie uprzedzać się do aktorów, tytułów ani tym bardziej do całych kategorii tematycznych.

Wyłączywszy warstwę propagandową (typową dla amerykańskich produkcji) jest tam sporo realnych sytuacji czysto międzyludzkich. Odwaga, braterstwo, solidarność i honor. Przyjaźń, przywiązanie, poświęcenie i determinacja. Silne emocje.

I czytelny przekaz żeby może docenić to, co się ma. A czasem to "tylko" bliscy, cisza, dach nad głową i kilka innych, pozornie prozaicznych.

Wracając do tematu: w drugim filmie rzucił mi się w oczy wątek (poboczny) o żonach żołnierzy. Jak one fantastycznie wspierały swoich mężów. Chyba nie ma piękniejszego uczucia dla mężczyzny niż jak ma takie wsparcie od swojej partnerki. Ciężko mi wyobrazić sobie rzecz, której by dla niej wtedy nie zrobił. Czy to nie wymarzona sytuacja dla kobiety?

To tym ciekawsze, że rozglądając się dookoła odnoszę wrażenie, że kobiety wolą raczej rywalizować. To chyba nie efekt jakiegoś kompleksu? Mam nadzieje, że nie wpływu feministek. Częściej chyba własnych nieudanych doświadczeń? Albo błędnych wniosków z nich wyciągniętych? Nieuprawnionych uogólnień?

Nie lepiej połączyć siły i zbudować razem coś zamiast zużywać energię na nieustannym wytyczaniu i korygowaniu granic między sobą? Na wyrywaniu sobie kierownicy? No bo jak "to" ma wtedy jechać?

Ot po prostu spotkałem kiedyś kilka "silnych" i "niezależnych" kobiet (w jednej z piosenek może znacie? jest taki refren, że "naturę mają coraz bardziej samczą") i nic mi nie wiadomo, żeby były szczęśliwe.

Takie nabieranie "siły" i "niezależności" jak już się uda, to przypomina mi obrazkek, kiedy kot wejdzie za wysoko na drzewo. Przeraża go potem ta wysokość, a nie umie zejść (i hałasuje, aż straż pożarna nie przyjedzie, i go nie zdejmie).

Przy okazji: to dość paradoksalna sytuacja namawiać kogoś do "osłabienia" jak już się tak "przypakował". Więc nie będę.

To może zawczasu nie warto tam wchodzić z taką determinacją?

P.S. "Siła" (w cudzysłowiu) różni się od prawdziwej siły spokojem w sercu. Jak już ma być, to ta druga jest bardziej kobieca (taki argument). I w ogóle tą bardziej polecam.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

piątek, 11 marca 2011

Superenergia

Jest takie uczucie jak stoisz nad przepaścią, która jest kilometr w dół i setki kilometrów w dal. Cisza, delikatny powiew wiatru leniwie kołysze skromną roślinnością dookoła w tempie niczym twój wdech i wydech. I oszałamiająca przestrzeń. Pozornie statyczna chwila a jednak emanująca niesamowitą energią, bezkresem i nieskończonością.

Jest też uczucie jak jedziesz samochodem po autostradzie przez pustynie, która ciągnie się i wydaje nie mieć końca. Po lewo, po prawo niewiele raptem czasem jakieś kaktusy, być może gdzieś w oddali majaczące szkice skalnych krajobrazów ale żadnej cywilizacji. Bardzo sporadycznie mijasz z naprzeciwka jakieś inne pojazdy. I nie ma tam żadnego miejsca gdzie można się spodziewać jakiejkolwiek kontroli. Otwierasz szeroko okna, podkręcasz swoją ulubioną muzykę i tylko od ciebie zależy jak szybko pojedziesz, kiedy się zatrzymasz, skręcisz a kiedy zawrócisz. Przyśpieszasz, wiatr rozwiewa ci włosy i czujesz, że możesz wszystko. I że nie istnieją żadne ograniczenia.

Jest takie uczucie jak grasz z kimś w drużynie i to jest mecz w którym zupełnie nie jesteśmy faworytami. Rywal to lider tabeli po półmetku sezonu bez strat punktowych chociażby w postaci remisu. I czujesz respekt. I widzisz jak tego dnia twoi koledzy z boiska są dodatkowo zmotywowani. I jak udaje się w pierwszej połowie niebywałym zaangażowaniem i koncentracją wytrzymać napór przeciwnika. Jak z każdym zagraniem, które (kto by się spodziewał!) wychodzi coraz bardziej i jeszcze większa jest determinacja. I jak od czasu do czasu udaje się skontrować. I jedna z takich kontr przynosi bramkę! I jak to uskrzydla. I jak bronimy wtedy jeszcze bardziej. Po meczu w szatni każdy czuje że był tego dnia w drużynie. Prawdziwej, Faworyci - My 0:1 (0:0)! Takiej, która może dużo więcej niż suma indywidualnych możliwości każdego z zawodników. Że możesz tam poczuć się bezpiecznie i po prostu dać z siebie wszystko. Bo jesteś prawoskrzydłowym a na lewym skrzydle, na obronie i w ataku chłopaki bez kalkulacji na 102% grają razem z tobą. I że pomimo, że to amatorskie rozgrywki to i tak wiesz już na pewno co czuli Mistrzowie Świata.

Pewnie jest więcej takich momentów i każdy odnajdzie swoje gdzieś indziej. To co je łączy, że one raczej nie działają w pojedynkę. To prawdziwy skarb mieć kogoś obok siebie, kto poczuje wtedy tak samo. I bez zbędnych słów wystarczy jedno spojrzenie sobie w oczy żeby się przekonać, że każdy z nas wie o co chodzi.

Życzę wam i sobie takich przyjaciół, partnerów życiowych i partnerów w interesach. Bo to niesamowite jest wtedy. I superenergetyczne.


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

czwartek, 3 marca 2011

O czym rozmowa

Jak by się tak bliżej przyjrzeć to się okazuje, że dużo częściej rozmawiamy o naszych pragnieniach, obawach, frustracjach, złościach i radościach i jeszcze kilku innych emocjach niż by się nam to pozornie wydawało. Ja, ty, my, wy, oni.

Praca, polityka, sport i multimedia zdają się być tylko kontekstami. Pryzmatami do przyglądania się sobie i sobie nawzajem. Dlatego taki słaby efekt daje jak się je (i kilka innych) bierze zbyt dosłownie. I racjonalnie - na poziomie pozornym, który tak długo wydawał się jedyny.

A gdyby tak to robić bardziej świadomie?


-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

Popularne (ostatni miesiąc)