niedziela, 31 lipca 2011

Przyśpieszenie

Znasz takie uczucie jak życie niespodziewanie przyśpiesza? Kiedy podmuch, być może całkiem niepozornych wydarzeń, rozwiewa Twój skrupulatnie napisany scenariusz krótko, średnio i długoterminowy, niczym domek z kart? I aż się kręci w głowie, bo przecież miało być tak pięknie?

Jedna decyzja, której waga zdaje się z czasem rosnąć w nieskończoność? Niekiedy zupełnie jak chwila, gdy w finale mistrzostw świata masz najlepszą z możliwych okazję strzelić z kilku metrów do pustej bramki i na zawsze przejść do historii, dając radość wszystkim dookoła, a sobie największą i wydawałoby się nieskończoną? Tymczasem piłka leci w trybuny i pozostaje bezkres rozczarowania i pretensji do samego siebie? Jak byś nie miał prawa popełnić błędu?

Takie ryzyko może być w każdej decyzji. Na szczęście na poziomie możliwości sprawdzenia okazuje się w jednej, nielicznej na bardzo wiele. Ale się zdarza. Co wtedy zrobić? Pogrążyć się w bezsilności? Poddać i skoczyć w otchłań, w geście rozpaczy, masochistycznie delektując się rosnącą skalą zniszczeń?

Czy może zaakceptować sytuację i spróbować małymi krokami wrócić na właściwy tor? Uratować co się da, z mocnym postanowieniem, ale bez żadnych gwarancji, że jak się znowu dojdzie do finału, to piłka wpadnie do bramki, a mecz zakończy się zwycięstwem?

To co się stało, to już zamknięty temat i obiektywnie nigdy już w dokładnie takiej postaci nie wydarzy się drugi raz. Może zatem nie ma sensu natrętne wracanie tam pamięcią, niczym samobiczowanie się za błąd, który prędzej czy później najwyraźniej musiał mieć miejsce?

Być może on, ten błąd, jest z powodu braku (jakiego? Ty wiesz) i po to, żeby się czegoś nauczyć? Wyeliminować jakąś słabość? Jeżeli jej nie wyeliminujesz, to życie uderzy Cię jeszcze raz, aż być może lekcja zostanie odrobiona. Niestety (a może na szczęście?) przeznaczenie nie dopuszcza negocjacji w tym zakresie i będzie walczyć o Twój rozwój do skutku. Także wbrew Twojej woli.

I tylko od Ciebie zależy, czy się nauczysz i oszczędzisz sobie na przyszłość bolesnych metod wychowawczych. Masz przy tym pełne prawo sobie nie ułatwiać. Z wszystkimi konsekwencjami. To Twoja decyzja.

Okoliczności są tu takim narzędziem niczym rzeka, która powoli drąży kamień, a czasem przyśpiesza.




-------------------------------------------------
Pozdrawiam! Reszta na drugim blogu.

PODAJ DALEJ - - - >

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Super, ze tak piszesz, krotko zwiezle i ciekawie. Czyta sie jak poezje :) Ja mam jedną myśl a propos: skoro ten błąd musiało się popełnić (bo ciągle ma się braki, bo trzeba się jeszcze nauczyć i to w imię dużego i ważnego celu pt. rozwój) to w takim razie nie był błąd, tylko krok w stronę prawdy; a idąc dalej, to nie była decyzja, tylko jakaś tam iluzja decyzji. I oto moja interpretacja zjawiska, która eliminuje opór przed "popełnianiem błędów" i sprawia, że "podejmowanie decyzji" staje się lekkie, łatwe i przyjemne. No bo co by się nie zrobiło, wyjdzie albo jak w hollywoodzkim filmie, czyli słodko albo jak w europejskim, czyli ciekawie. A na filmy bez happy endu też czasem chodzimy, z własnego wyboru, wydaje się :) Nie wiem, czy się zgodzisz. m

libero80.blogspot.com pisze...

To ciekawe pytanie czy w ogóle jesteśmy w stanie zrobić krok wstecz? No bo czy jeżeli popełniamy błąd, to nie przybliżamy się (nieuchronnie) do jego konsekwencji, które dadzą nam intensywną (bo pewnie bolesną) wskazówkę jak robić nie należy? Wtedy można się nauczyć. Albo nie nauczyć i lekcję (wkrótce) powtórzyć. Jak ktoś jest bardzo uparty to będzie latami powtarzał. Np pił alkohol albo się obrażał albo jeszcze kilka podobnych schematów.

Być może kluczem do tej "lekkości w podejmowaniu decyzji" może być dawanie sobie pozwolenia na popełnianie błędów? Nie postrzeganie błędu jako "końca świata" tylko "okazji do nauki"?

Moim zdaniem najważniejsze jest (jeżeli to możliwe) unikanie sytuacji przestoju (stania w miejscu i próbach wyobrażenia sobie wszelkich możliwych scenariuszy w ramach pozornego(!) zabezpieczania się).

Raczej bogaci są ci, którym kilka razy po drodze zdarzyło się zbankrutować niż tacy, którzy bali się zacząć.

Jeżeli w danej chwili sytuacja inna niż przestój jest niemożliwa (paraliż), to najważniejsze jest jej umożliwienie. Trzeba sobie zorganizować energię kinetyczną.

I daje się iść naprzód.

Jakoś tak?

Prześlij komentarz

Popularne (ostatni miesiąc)